Siedziała
sama w wielkim, hotelowym pokoju. Za oknem rozlegał się ogłuszający pisk, a
wokół niej leżała masa porozrzucanych byle jak, książek. Czytała po raz setny
kolejna stronę, ale przez te piski, nie mogła się skupić.
Sława, to taki piękny stan.
Nieprawdaż?
Zatopiła
różowe usta w zimnej lemoniadzie i podeszła do okna. Tłum dziewczyn siłował się
z ochraniarzami, którzy mieli tego już naprawdę dość. Tak jak ona, od pewnego
czasu.
-Emily,
ty jeszcze nie gotowa? Za chwilę wychodzimy.
-Tom,
ja naprawdę nie mogę.- czarnowłosy załamał ręce-Nie możesz mi tego zrobić.
Obiecałaś.- rzucił czystą, wyprasowaną koszulkę na łóżko.
-Ty
też obiecałeś, że skończę studia. A akurat jutro mam sesję. Kiedy i jak niby
mam ogarnąć ten cały materiał?- zapytała ironicznie, wskazując na podręczniki.-
Dzisiaj mi odpuść.
-I
co ja powiem prasie? Że dlaczego cię nie ma?
-Nawet
nie zauważą mojej obecności.
-Chyba
żartujesz! Zrobią z tego skandal.. Jutro zobaczysz w gazetach, że się
rozstaliśmy.
-Chyba
ważna będzie prawda, jaką znamy my, a nie inni.
-Po
prostu ubierz się i bądź za 15 minut na dole.
-Ej,
czy ty mnie słuchasz?
-No
co jeszcze?
-Nie
mogę Tom iść na tą pieprzoną galę. Muszę się uczyć, a poza tym nie czuję się za
dobrze. - podniosła delikatnie głos, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Nienawidziła takich sytuacji, kiedy nie miała zdania. Kiedy znów stawała przed
faktem dokonanym..
-A
ty nie rozumiesz, że jest to dla mnie ważne?
-Ważniejsze
ode mnie?
-Nie
rób tak.
-Jak?
-Nie
porównuj naszego związku do niczego innego.
-Ale
tak jest.- skwitowała i opuściła głowę. -Nie liczę się. Nie liczy się moje
zdanie. Liczy się sława, wizerunek, pieniądze, a potem dopiero ja. Mam dość.-
zebrała kilka kosmyków blond włosów za ucho i bezradnie podniosła głowę.
Opuszkiem palców dotknęła jego ust, przymykając powieki.-Kochasz mnie jeszcze?-
wyszeptała, czując jak na jej policzki wkrada się delikatny rumieniec.-Kochasz?
-Jak
możesz pytać o takie rzeczy? Przecież za tydzień jest nasz ślub..
O ironio!
-Nasz
ślub…- uśmiechnęła się słodko, tak jak tylko umiała ona.-Przedstawienie dla
masy fotoreporterów. Żadnej prywatności. Żadnych uczuć. A my, jak te kukiełki
będziemy stać przed ołtarzem, wycierając udawane łzy. Zagra muzyka, pocałujesz
mnie. Będzie pełno światła, światła. Błyski aparatów znów spowodują, że w
oczach stanął nam łzy. Nasz ślub.- szeptała z zamkniętymi oczami, delikatnie
wodząc palcem po jego policzkach i szyi.-na następny dzień nasze zdjęcia będą
na pierwszych stronach, a na waszym koncie kolejne miliony.
-Emily,
nie poznaję cię.
-A
ja ciebie.- oderwała szybko swoją rękę od jego torsu i otworzyła oczy-To
kochasz mnie jeszcze?
-Będziemy
czekać na dole. Tylko pośpiesz się, bo nie ma już czasu. W salonie leży pudełko
z sukienką i biżuterią. Kolory takie, jak lubisz. Tylko naprawdę nie pozwól nam
się spóźnić.- wypowiadał słowa drżącym głosem i z szybkością światła. W
mgnieniu oka nałożył na siebie niebieski podkoszulek i zabierając kilka rzeczy
ze stolika wyszedł z pokoju.- Uwielbiam cię, Emily. Pamiętaj.- wyszeptał kiedy
dotykał klamki.
Uwielbiasz ją. Uwielbiasz sławę. Uwielbiasz jej zapach, jej skórę, jej zmarszczki. Uwielbiasz kobiety, pieniądze, alkohol i sex.
-W
imię Ojca, Syna i Duch Świętego…- załkała-Boże spraw, aby świat się zatrzymał.
A te czekoladowe tęczówki patrzyły na mnie, tak jak dwa lata temu. Tak czysto i
niewinnie. Z miłością, nie tylko z pożądaniem po kilku drinkach. Aby budził
mnie uśmiechem, nie tylko słowami, że musimy się pospieszyć. Boże spraw, abym
nie uciekła od tego wszystkiego.
Boże spraw.
Zaciekawił mnie prolog ;).
OdpowiedzUsuńCzekam na rozdział pierwszy.
Życzę weny :>
zapowiada się ciekawie. Czekam na pierwszy rozdział :)
OdpowiedzUsuń