środa, 16 września 2015

5. I can't breathe. But I still fight. While I can fight.

Dzień dobry duszyczki,

jest tu ktokolwiek? :) Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale praca praca praca !

__________




-Zapomniałam, przepraszam mamo. Musiała zostać w sali na stoliku.
-Okej, nic nie szkodzi. Wrócimy się.
-Naprawdę przepraszam. –spuściła główkę- Chciałam jak najszybciej stamtąd iść.
-Szybko to załatwimy.- pocieszyła ją ciepłą barwą głosu i obie zawróciły na odpowiedni oddział, gdzie najprawdopodobniej została karta wypisu Emily. W windzie na szczęście znów nikogo oprócz nich nie było, co cieszyło blondynkę. Kiedy znów szły oddziałowym korytarzykiem, zimne powietrze tam panujące powodowało u niej gęsią skórkę. Czuła jak bije jej dziwnie serce. Raz szybko, a raz jakby spowalniało. miała już urojenia z tego szpitala, słysząc ciągle jakieś zajeżdżające pogotowie czy biegnący sztab medyczny. Wszystko to słyszała i czuła, lecz nie widziała, i to właśnie przyprawiało ją o większa dawkę strachu.


‘Pociesza mnie fakt, że kiedy będę umierać, zobaczę światło.. bo przecież tak będzie, prawda?


-Poczekaj tutaj, ja pójdę zapytać.
-Okej.- wyciągnęła ręce w przód i namacała sobie wolne krzesło. Usiadła powoli, wnioskując, że siedzi blisko pokoju lekarek, gdyż panował tam nie mały gwar.
-Brown, wołają cię na oiom.- usłyszała krzyk nadbiegającej osoby.
-Co się stało?
-Wypadek, poważny. Potrzebują drugiego anestezjologa.  
-Ofiary?
-Jedna.
-A ranni? Jakieś dane?
-Cztery. Kobieta i mężczyzna w ciężkim stanie, dziecko ma tylko złamaną rękę, a drugi mężczyzna lekko poobijany.


*


Nie chciałem źle. Chciałam dobrze dla niego, dla nas. Emily stała na przeszkodzie wszystkiego. Każdego wyjazdu, wywiadu. Media krzyczały i widziałem, że Tom nie dawał rady. Nie chciałem dla nas takiego końca. Nie chciałem, aby w końcu odszedł z nią i zostawił zespół. Cieszyłem się jak dziecko, że ten ślub nie doszedł do skutku, pomimo iż sama organizacja przyniosła więcej rozgłosu, niż się spodziewałem. Ale wszystko to, co działo się potem, to była jedna wielka tragedia. Tysiące wyrzucone w błoto i przymus robienia dobrej miny do kamery, kiedy nie wiedziałem o co chodzi. Na początku byłem wściekły, kiedy zadzwonił telefon i dowiedziałem się, że ona znów nawaliła. Miałem ochotę ją udusić, dosłownie. Nie rozumiałem jak Tom może z nią być i po co mu to było… Początkowo byłem pewien, że tylko się nią bawi, jak każdą inną do tej pory. Ale kiedy pewnego razu zobaczyłem, jak on na nią patrzy, zrozumiałem, że czekają nas pewne kłopoty. Zapytasz czy mu zazdrościłem? Tak, zazdrościłem mu kolejnej zabawki, której ja nigdzie nie mogłem dostać za żadne miliony. Łączyło ich uczucie, do którego byłem pewien, że Tom nigdy nie dorośnie. To tak bardzo mnie zabolało, że on je miał, chociaż nigdy się o to nie starał, a ja znów zostałem bez niczego. Emily nie była w moim typie. Nie, to nie chodzi o to, że ja cos do niej.. Zazdrościłem im po prostu tej bliskości, której nigdy nie miałem. Której ten nowy, zdaniem niektórych, lepszy świat mnie pozbawił. Patrząc na nich robiło mi się słabo i strasznie mnie to dołowało. To dlatego zatapiałem smutki w szklankach Whisky i drobnych dawkach narkotyków. Zazdrość rodziła we mnie nowe pragnienia i doznania. To ja, jego własny brat, namawiałem go do imprez bez Emily, do wlewania w siebie alkoholu i bawienia się z innymi dziewczynami. Sądziłem, że tym zniszczę ten związek, jednak Tom okazał się silniejszy. Nie pomogły pokazywania, jaki świat bez stałego związku może być cudowny. On ciągle patrzył na nią, jak pierwszego dnia. Czułem, że to dla niego jak tajemnica bez rozwiązania. Uczył się uczucia, poznając je pierwszy raz w życiu. Nie rozumiałem tylko tego, dlaczego ona ciągle z nim jest, pomimo iż setki razy słyszała z brukowców, jak ją zdradza. Wtedy pierwszy raz pomyślałem, że chodzi jej o pieniądze. Jednak pewnego razu, widząc jej ból i spływające po policzkach łzy, zrozumiałem, że on go naprawdę kocha. I znów tego nie pojmowałem…


*


-Usiądź, o właśnie tutaj.- zachęcił ją ciepłym głosem-A teraz wyprostuj się i otwórz szeroko powieki. Staraj się nie zamykać ich jak najdłużej, okej?
-Dobrze.- mruknęła i posłusznie wypełniała każde zalecenie miłego, bardzo młodego doktora. Owy mężczyzna wyciągnął małą, specjalistyczna latareczkę i poświecił jej wprost w gałki oczne. Poruszyła się, skrzywiła i zamrugała kilkakrotnie,
-Obiecałaś.
-Nie mogłam inaczej, gryzie mnie.
-To dobry znak.- zawołał optymistycznie.
-Bez zbędnych złudzeń, proszę.
-Ależ to czyta prawda. Skoro twoje oczy reagują na światło, to jeszcze nie jest z nimi tak źle. A my postaramy się, aby było z nimi coraz lepiej.
-Lepiej nie mieć nadziei, niż poczuć znów gorzkie rozczarowanie.
-Przesadzasz. Musisz uzbroić się w cierpliwość. A nuż jeszcze wszystko nie jest stracone?
-I co? Kolejna klinika? Jakie teraz państwo na świecie? Może Afryka? Tam jeszcze nie byliśmy…- wymamrotała ironicznie i zeskoczyła zwinnie z krzesła. Licząc w myślach kroki doszła do kanapy stojącej naprzeciw.-Nie wierzę, że kiedykolwiek odzyskam wzrok. Kiedy ludzie nie mają pieniędzy, łudzicie ich, że po kosztownej operacji wszystko wróciłoby do normy. A kiedy już te pieniądze są, pytani o konkrety, wzruszacie ramionami ciężko wzdychając. Każdy z was jest taki sam. W połowie przypadków nawet nie wiecie co ludziom jest. Wszystko na oślep, byle do przodu. A może się uda. Może trafimy.- ponownie jej ironia wzięła górę.
-Wiesz Emily, masz prawo tak mówić. Chcesz znać prawdę? Nie wiem co ci jest, po prostu tego nie wiem. Próbujemy wszystkiego, ale wszystko zawodzi. Jednak dopóki jest nadzieja ja się nie poddam, rozumiesz?- zbliżył się do niej tak, że poczuła na swojej twarzy jego oddech-Nie poddam..- łapiąc ją delikatnie za podbródek, musnął jej zimne, przepełnione goryczą, usta.


*


-Zależy mi na dyskrecji.
-Rozumiemy Pana.
-Kiedy będę mógł opuścić szpital?
-Jak tylko ktoś się po pana zgłosi. Dzwonił pan?
-Proszę mówić mi po imieniu. Tak, dzwoniłem po mamę. Powinna tutaj za niedługo być.- uśmiechnął się delikatnie.
-Dobrze, proszę pozostać w zabiegowym dopóki nie przyjedzie mama.


Berlin. Jego miasto, jego życie. Od dawna już, jego drugi dom.


Westchnął cicho, opierając potylicę o zimne kafelki. Wszystko go bolało. Nie mógł krzywić ust, bo bolały go świeżo założone szwy obok prawego oka. Znów narozrabiał i wiedział, że przyjdzie mu za to słono zapłacić. Choć ten wypadek, to nie była jego wina, czuł potworny ból gdzieś tam, głęboko, obok serca. Wciąż w uszach, jak zacięta taśma, przewijał się płacz tej dziewczynki, wyciąganej z palącego się samochodu. On, który ucierpiał najmniej, był świadom wszystkiego. Poza rozbitym lewym boku samochodu, paru siniaków i kilkudziesięciu szwów, nic strasznego mu się nie stało, jednak te obrazki tej strasznej katastrofy, wciąż przewijały mu się przed oczami…


‘Znów zawiodłem, Boże.
 

środa, 2 września 2015

4. Ona kochać chce. Kochaną chce być.



‘Kocham Cię tak mocno, mocno.. kochanie.


*Spytaj ją co czuje gdy,
gdy nadejdzie trzeźwy świt.
Spytaj ją o czymś śni.


Każdy z nas definiuje słowo miłość inaczej. Dla każdego z nas jest to coś innego, jednakże w każdej definicji przewijają się i te same pojęcia. Poczucie bezpieczeństwa, fascynacja, zaufanie.. To tylko kilka z nich. Każdy z nas chce kochać, a co najważniejsze, chce być kochanym.


-Przyćmiłeś mnie swoją wyobraźnią, Boże.
-Przepraszam.


Zgaszone światło w pokoju nie robiło jej od pewnego czasu różnicy. Jak to ona, leżała nieruchomo. Z oddali dochodziły do niej szczątki rozmów z sąsiedniego pokoju i dźwięk przejeżdżających pod jej oknem samochodów. Wszystko mieszało się jej w głowie, jak również pytanie skąd i jak się tutaj znalazła. Powoli uniosła głowę do góry i usiadła na skraju łóżka. Próbowała skupić swoją uwagę na słowach wypowiadanych obok, ale zdezorientowanie jakie miewała po śnie, znacznie jej to utrudniało.


*


-Musisz ją zrozumieć. Musisz zrozumieć nas.
-Gordon ma znajomości za granicą, Tom pieniądze.. pomożemy wam. Tylko niech da mojemu synowi szansę. Niech da szansę temu związkowi.
-Myślisz, że nas przekupisz?
-Marie, to nie tak.
-Mamy pieniądze, o to się nie martw. Poza tym nie mogę ingerować w jej relacje z Tomem. Zabroniła mi decydować, zadawać pytania. Zgodziłam się Simone, nie mogę inaczej. Emily potrzebuje pomocy dwadzieścia cztery godziny na dobę dopóki nie nauczy się tak żyć. Muszę być przy niej dzień w dzień, ale pomimo tego nie traktuję jej jako obciążenie. To moja córka. Jeżeli ona nie chce waszej pomocy, nie chce znajomości Toma, to ja nic na to nie poradzę.  
-Ale on…
-Simone zrozum, świat Toma ją przerósł. Ona nie chce być marionetką. Nie radziła sobie, jak była zdrowa. Teraz też sobie nie da rady, bo to wszystko ją pochłonie i zniszczy. Jest za słaba na takie życie.- przerwała jej w pół zdania.-To jest moje dziecko. Moja malutka Emily..- kilka łez stoczyło się po jej policzku.
-Marie…- dotknęła jej ramienia, poczym serdecznie przytuliła-Nie płacz…
-Dlatego proszę cię, nie mów nic synowi o tej wizycie. Obiecałaś mi to i proszę cię w jej imieniu, dotrzymaj tego.
-Tak, jak obiecałam.


*


O tym, że jest sobą mógł powiedzieć tylko wtedy, kiedy grał na gitarze. Z jego nut można było wyczytać wszystko. Pieścił jej struny, jak swój najukochańszy skarb.


‘Tak dotykałem tylko Ciebie, najukochańsza.


Co dzień udawał człowieka, którym tak naprawdę nie jest. Każdy gest o każdej minucie kolejnego dnia tygodnia był wpisany w scenariusz gwiazdy światowego formatu. Każde słowo wkute na pamięć, któro powodowało tyle bólu, z dnia na dzień pomimo wszystko, przychodziło coraz łatwiej. Robił tak a nie inaczej, bo musiał, tak mu kazano.. bo czasami chciał?


‘Teraz to nawet jej dźwięki nie smakują tak samo.


Zakochany na zabój w swoim wizerunku żył z dnia na dzień, aż tu nagle w jego głowie pojawił się ktoś jeszcze oprócz sławy i ukochanej gitary. Niska, szczupła blondyneczka, która swoim wzrokiem mogła przenosić góry. Sama jej obecność w tym samym pomieszczeniu powodowała u niego suchość w gardle i dziwne rewolucje w okolicach żołądka. Zapach, który tak pokochał, korcił jego nozdrza, które prosiły o więcej i więcej. Czuł do niej takie uczucie, jakiego nigdy nie znał, jakiego sława go nie nauczyła. Miał wszystko zawsze napisane, wytłumaczone i wyreżyserowane, ale takiego obrotu sprawy nigdy nikt nie przewidział. Zakochał się, sam o tym nie wiedząc. Pragnął mieć ją tylko przy sobie, co dzień, w każdej minucie swojego nic nie wartego życia. Emily była dla niego jak wybawienie, taką odskocznią od doskonale dopracowanej sztuki teatralnej.


‘Mamo wracam do Berlina na kilka dni. Zaraz wsiadam na pokład samolotu. Mam nadzieję, że zastanę cię w domu, w którym powinienem być wieczorem. Na lotnisko podstawią mój samochód, także nie martw się czym dojadę. Bardzo tęsknię, Tom.


*


Pielęgniarka była bardzo delikatna przy ściąganiu opatrunku, po ostatniej operacji. Emily z uśmiechem na twarzy, jak zawsze, znosiła wszystkie niedogodności. Czuła znów ten wstrętny zapach szpitala, ale już dawno przestała narzekać.


Co przyzwyczajenie robi z człowiekiem.


Zamrugała kilkakrotnie, lecz wszystkie jakiekolwiek ruchy powiekami przyprawiały ją ciągle o najmniejszy ból. Podziękowała z uśmiechem i łapiąc rodzicielkę pod rękę, wolnym krokiem opuściły salę zabiegową, kierując się w stronę windy. Blondwłosa sama wcisnęła guziczek od windy, kiedy stanęły tuż przed nią. Po chwili usłyszała lekkie skrzypnięcie rozsuwanych drzwi i nie zamieniając słowa z towarzyszką, ruszyła do przodu, badając małą stópką ubraną w beżowe baleriny, grunt przed sobą. Kiedy szły już długim korytarzem, który prowadził do głównego wyjścia usłyszały pisk dwóch karetek zajeżdżających pod szpital. Wzdrygnęła, łapiąc Marie mocniej za ramię. Kobieta musnęła delikatnie policzek swojej córki, naszeptując ciche: nie bój się…


Świat nie przestanie nas zadziwiać, dopóki żyjemy. Bóg naprawdę wie co robi i w każdym jego ruchu można doszukać się drugiego dna. Jednak to pierwsze, zapewne najprostsze, nigdy nie jest przyjmowane serio. Wydaje się zbyt łatwe i nieoczekiwane. Takie nie dla nas.. nieprawdaż?



*Tajemnicy słodki smak,
nasyci wiele dusz i ciał.
Kochać chce, lecz dobrze wie
daleko stąd do gwiazd.