sobota, 14 listopada 2015

6. Siła Twoją wyrocznią, kochanie.




Cisza. Cholerna cisza rozprzestrzeniająca się wokół, która zazwyczaj doprowadzała jej umysł do szału. Powodowała dzikość serca, a wszelakie myśli toczyły zawzięty bój. No ale ile osób uwielbia cichość wokół siebie? Z natury, większość ludzi będąc sam na dłuższą metę, popada w paranoję lub tym podobne. Kiedy ciągle oglądamy szare fotografie, nasz humor ulatuje gdzieś tam, daleko. Bez kolorów nasz świat byłby pusty, nieprawdaż? A co powiedzą w takim razie osoby, które przez cały czas widzą tylko czarne plamy. Ciemność, która pomimo starań najbliższych, przenika do serca, umysłu. Do krwi i najmniejszego mięśnia. O tak, zadziwiające, bo jak długo można tak żyć? Nie możesz iść do kina, bo przecież nie zobaczysz obrazu. Kiedy wychodzisz na miasto, chcąc zapaść się pod ziemię, jesteś obiektem szyderczego śmiechu i głośnych, głębokich westchnień. Część ci współczuje, część marzy abyś w końcu zeszła z tej jezdni, bo po prostu im się spieszy. W sumie, jak zawsze i każdemu w dzisiejszych czasach.
Jej smukłe ciało, lekko spoczywało na białym prześcieradle. Wykąpana, z mokrymi blond włosami, zastanawiała się nad wczorajszą wizytą Jake’a. Oburzenie już minęło jej dawno, a teraz została głowa pełna kłopotliwych pytań i smak jego ust. Postanowiła już dzisiejszego poranka, kiedy to zaraz po przebudzeniu jej wyobraźnia wyrysowała kontury jego twarzy, że wizyta z poprzedniego dnia, była jego ostatnią w jej domu. Ale teraz, kiedy emocje puściły już całkiem, nie była taka pewna już niczego.


*


-Dopóki media nie wiedzą, że jestem w Berlinie, to zostaję.
-Czyli nie na długo.
-Spokojnie, szum w Europie wokół Tokio Hotel, nie jest już taki duży, jak kilka lat temu. Jesteśmy tylko kolejnym zespołem.
-Może masz rację... ale to by oznaczało, że nasz czas już minął.
-Kiedyś jeszcze powróci, zobaczysz.


‘Powróci razem z Tobą.


Georg westchnął ciężko, kiedy w oddali usłyszał zbliżającego się Billa.
-Bill idzie, chcesz z nim pogadać?
-Nie, jeszcze nie.
-A może jednak…?
-Nie Geo, jak na razie to nie miałby najmniejszego sensu.
-Okej, rozumiem.
-Pozdrów go po prostu. I resztę też.
-Mhy, nie zapomnę. A jak idą.. poszukiwania?
-Nie ma już żadnych poszukiwań.
-Jak to? Emily się znalazła?
-Nie..- zaśmiał się ironicznie-Ale stwierdziłem, że czas to zakończyć. Ta zabawa i tak trwała zbyt długo, a gdyby chciała wrócić, detektywa nie szukałby jej tak długo.
-Co przez to mam rozumieć?
-Po prostu Georg, ona nie chce wracać. A ja przecież nie będę jej namawiał.
-Poddałeś się?
-Nie mam innego wyjścia. Pobędę trochę z mamą, uspokoję umysł i wrócę do was. A wtedy czas Tokio Hotel wróci. Podbijemy świat.- mruknął.
-Nie czuję u ciebie entuzjazmu.
-Bo go chyba nie ma…


*


Był młodym, dobrze zapowiadającym się lekarzem. Marzył, aby kiedyś być tak sławnym jak jego ojciec, światowej sławy chirurg. Jake dopiero zaczynał, ale wszystkie drzwi były już przed nim otwarte. Mógł wybierać, przebierać, odrzucać. Jednak on, na przekór rodzicom został w Berlinie. Tylko dla niej.


‘Bo kiedy cię ujrzałem, zrozumiałem jak świat dookoła potrafi być piękny.


Nie chciał od niej za wiele, jedyne czego pragnął, to czuć jej zapach tuż obok. Dotykać jej delikatnych dłoni i pić czasami razem kawę, w przydrożnej kawiarence. Wiedział, że nie ma u niej szans, ale chciał tylko tych kilku drobnych gestów.


*


-Jak sobie radzisz?
-Jakoś.- mruknął zbędnie.
-Tom..
-Mamo wszystko jest okej. Pozbieram się.
-Dzwonili, że samochód jest już gotowy.- zmieniła temat
-Szybko.
-Dzwoniłeś może do Billa?
-Nie rozmawiamy ze sobą.
-O co znów poszło?
-O głupotę, jak zawsze.
-Tom..?
-Tak mamo?
-Kocham cię.
-Ja ciebie też mamuś.- uśmiechnął się do niej nikle.
-Nie rezygnuj z Emily, jeśli naprawdę ci na niej zależy.
-Teraz to nie ma znaczenia. Za późno to zrozumiałem.
-Nigdy nie jest za późno.
-Ja nawet nie wiem gdzie ona jest… gdybym chciał cokolwiek zmienić, nie mam jak.
-Nie rezygnuj, po prostu Tom..


‘Gdzie to jest? Może gdzieś w nas… A może tu… Mój sens. Sens.


*


‘Nie ma już mnie. Nie ma nas.
Chciałabym, tak wiele bym chciała! Nie rozumiem tej kary, nie pojmuje po prostu. Jak to możliwe, że ja.. ja nie widzę. Jak ja mam dalej żyć? No jak? Pytam.. jak?

Potrzebuję Cię, Tom.



Lauren była jej jedyną przyjaciółką. Nie spotykały się za często, gdyż czarnowłosa studiowała w innym mieście, aczkolwiek kiedy przyjeżdżała do swojego rodzinnego miasta, zawsze poświęcały sobie bardo dużo czasu. Lauren znała Toma tylko z opowieści. Nigdy nie miała szansy poznać go osobiście, ale też nigdy tego nie chciała. Ona, w odróżnieniu do Emily, widziała cały ten świat i ich związek z boku. Serduszko jej pękało, kiedy widziała swoją koleżankę ze sztucznym uśmiechem na kolejnym zdjęciu w sieci. Nie rozumiała jak blondynka może tak kochać i tak dla tego uczucia się poświęcać. Miała inne priorytety w życiu, liczyła się szkoła i studia, ale bardziej od tego ciuchy i szalona zabawa.


*


-Stary wiesz co?
-Mmm?
-Ta twoja niedoszła laleczka wpadła by mi dzisiaj pod koła.- walną, mówiąc bardzo chaotycznie. Jego blond włosy rozsypały się na beżowej kanapie, kiedy wskoczył na nią zaraz po wejściu do domu swojego kumpla.-No wiesz, ta blondyneczka… jak jej tam było.. Eliza?- mówił nieprzerwanie, widząc zdziwienie w jego oczach.
-Emily…- wychrypiał.
-Możliwe. Normalnie szła jak ślepa jakaś, prosto pod moje koła.