Cisza.
Cholerna cisza rozprzestrzeniająca się wokół, która zazwyczaj doprowadzała jej
umysł do szału. Powodowała dzikość serca, a wszelakie myśli toczyły zawzięty
bój. No ale ile osób uwielbia cichość wokół siebie? Z natury, większość ludzi
będąc sam na dłuższą metę, popada w paranoję lub tym podobne. Kiedy ciągle
oglądamy szare fotografie, nasz humor ulatuje gdzieś tam, daleko. Bez kolorów
nasz świat byłby pusty, nieprawdaż? A co powiedzą w takim razie osoby, które
przez cały czas widzą tylko czarne plamy. Ciemność, która pomimo starań najbliższych,
przenika do serca, umysłu. Do krwi i najmniejszego mięśnia. O tak,
zadziwiające, bo jak długo można tak żyć? Nie możesz iść do kina, bo przecież
nie zobaczysz obrazu. Kiedy wychodzisz na miasto, chcąc zapaść się pod ziemię,
jesteś obiektem szyderczego śmiechu i głośnych, głębokich westchnień. Część ci
współczuje, część marzy abyś w końcu zeszła z tej jezdni, bo po prostu im się
spieszy. W sumie, jak zawsze i każdemu w dzisiejszych czasach.
Jej
smukłe ciało, lekko spoczywało na białym prześcieradle. Wykąpana, z mokrymi
blond włosami, zastanawiała się nad wczorajszą wizytą Jake’a. Oburzenie już
minęło jej dawno, a teraz została głowa pełna kłopotliwych pytań i smak jego
ust. Postanowiła już dzisiejszego poranka, kiedy to zaraz po przebudzeniu jej
wyobraźnia wyrysowała kontury jego twarzy, że wizyta z poprzedniego dnia, była
jego ostatnią w jej domu. Ale teraz, kiedy emocje puściły już całkiem, nie była
taka pewna już niczego.
*
-Dopóki
media nie wiedzą, że jestem w Berlinie, to zostaję.
-Czyli
nie na długo.
-Spokojnie,
szum w Europie wokół Tokio Hotel, nie jest już taki duży, jak kilka lat temu.
Jesteśmy tylko kolejnym zespołem.
-Może
masz rację... ale to by oznaczało, że nasz czas już minął.
-Kiedyś
jeszcze powróci, zobaczysz.
‘Powróci razem z Tobą.
Georg
westchnął ciężko, kiedy w oddali usłyszał zbliżającego się Billa.
-Bill
idzie, chcesz z nim pogadać?
-Nie,
jeszcze nie.
-A
może jednak…?
-Nie
Geo, jak na razie to nie miałby najmniejszego sensu.
-Okej,
rozumiem.
-Pozdrów
go po prostu. I resztę też.
-Mhy,
nie zapomnę. A jak idą.. poszukiwania?
-Nie
ma już żadnych poszukiwań.
-Jak
to? Emily się znalazła?
-Nie..-
zaśmiał się ironicznie-Ale stwierdziłem, że czas to zakończyć. Ta zabawa i tak
trwała zbyt długo, a gdyby chciała wrócić, detektywa nie szukałby jej tak
długo.
-Co
przez to mam rozumieć?
-Po
prostu Georg, ona nie chce wracać. A ja przecież nie będę jej namawiał.
-Poddałeś
się?
-Nie
mam innego wyjścia. Pobędę trochę z mamą, uspokoję umysł i wrócę do was. A
wtedy czas Tokio Hotel wróci. Podbijemy świat.- mruknął.
-Nie
czuję u ciebie entuzjazmu.
-Bo
go chyba nie ma…
*
Był
młodym, dobrze zapowiadającym się lekarzem. Marzył, aby kiedyś być tak sławnym
jak jego ojciec, światowej sławy chirurg. Jake dopiero zaczynał, ale wszystkie
drzwi były już przed nim otwarte. Mógł wybierać, przebierać, odrzucać. Jednak
on, na przekór rodzicom został w Berlinie. Tylko dla niej.
‘Bo kiedy cię ujrzałem,
zrozumiałem jak świat dookoła potrafi być piękny.
Nie
chciał od niej za wiele, jedyne czego pragnął, to czuć jej zapach tuż obok.
Dotykać jej delikatnych dłoni i pić czasami razem kawę, w przydrożnej
kawiarence. Wiedział, że nie ma u niej szans, ale chciał tylko tych kilku
drobnych gestów.
*
-Jak
sobie radzisz?
-Jakoś.-
mruknął zbędnie.
-Tom..
-Mamo
wszystko jest okej. Pozbieram się.
-Dzwonili,
że samochód jest już gotowy.- zmieniła temat
-Szybko.
-Dzwoniłeś
może do Billa?
-Nie
rozmawiamy ze sobą.
-O
co znów poszło?
-O
głupotę, jak zawsze.
-Tom..?
-Tak
mamo?
-Kocham
cię.
-Ja
ciebie też mamuś.- uśmiechnął się do niej nikle.
-Nie
rezygnuj z Emily, jeśli naprawdę ci na niej zależy.
-Teraz
to nie ma znaczenia. Za późno to zrozumiałem.
-Nigdy
nie jest za późno.
-Ja
nawet nie wiem gdzie ona jest… gdybym chciał cokolwiek zmienić, nie mam jak.
-Nie
rezygnuj, po prostu Tom..
‘Gdzie to jest? Może gdzieś
w nas… A może tu… Mój sens. Sens.
*
‘Nie
ma już mnie. Nie ma nas.
Chciałabym,
tak wiele bym chciała! Nie rozumiem tej kary, nie pojmuje po prostu. Jak to
możliwe, że ja.. ja nie widzę. Jak ja mam dalej żyć? No jak? Pytam.. jak?
Potrzebuję
Cię, Tom.
Lauren
była jej jedyną przyjaciółką. Nie spotykały się za często, gdyż czarnowłosa
studiowała w innym mieście, aczkolwiek kiedy przyjeżdżała do swojego rodzinnego
miasta, zawsze poświęcały sobie bardo dużo czasu. Lauren znała Toma tylko z
opowieści. Nigdy nie miała szansy poznać go osobiście, ale też nigdy tego nie
chciała. Ona, w odróżnieniu do Emily, widziała cały ten świat i ich związek z
boku. Serduszko jej pękało, kiedy widziała swoją koleżankę ze sztucznym
uśmiechem na kolejnym zdjęciu w sieci. Nie rozumiała jak blondynka może tak
kochać i tak dla tego uczucia się poświęcać. Miała inne priorytety w życiu,
liczyła się szkoła i studia, ale bardziej od tego ciuchy i szalona zabawa.
*
-Stary
wiesz co?
-Mmm?
-Ta
twoja niedoszła laleczka wpadła by mi dzisiaj pod koła.- walną, mówiąc bardzo
chaotycznie. Jego blond włosy rozsypały się na beżowej kanapie, kiedy wskoczył
na nią zaraz po wejściu do domu swojego kumpla.-No wiesz, ta blondyneczka… jak
jej tam było.. Eliza?- mówił nieprzerwanie, widząc zdziwienie w jego oczach.
-Emily…-
wychrypiał.
-Możliwe.
Normalnie szła jak ślepa jakaś, prosto pod moje koła.