niedziela, 26 marca 2017

11. Z warg Twych, spijać miłość mą.



Amsterdam, 19.03.2017.
...i znów mogłam pooddychać tym samym powietrzem.
______

‘Mogłabym Cię zabrać gdzieś daleko stąd
Stworzyć dla nas wyspę marzeń, mały własny ląd.
Mogłabym zbudować nasz prywatny świat
Ogród pełen pięknych kwiatów, a w nim tylko Ty i ja.
Mogłabym codziennie rano witać Cię
Ciepłym słowem czułym gestem, zresztą dobrze wiesz.
Mogłabym zbudować nasz prywatny świat
Małą wyspę naszych pragnień
Na niej tylko Ty i ja.




Dałaby głowę, że kiedyś potrafiła namalować ciepło westchnień i ciszy szept.


-Czy mógłbyś nie zajmować się głupotami, kiedy jesteś w pracy?
-Od kiedy ty muzykę nazywasz praca?- prychnął ironicznie, zagryzając dolną wargę ze zdenerwowania. Widział Ją i miał swoje szczęście na wyciągnięcie ręki, ale.. ale nie był w stanie nawet zgiąć palców ze zdenerwowania. Bo doszło do niego to, o czym zapomniał przez ten cały czas, kiedy jej nie było. A mianowicie, czy on naprawdę aż tak się zmienił, żeby dać jej szczęście na jakie zasługuje? Czy przypadkiem nie popełni tych samych błędów i nie zniszczy całkowicie jej duszy? Mądry człowiek powiedziałby, że takie rozważania, to przejaw dorosłości i konsekwentnego myślenia. I tutaj, chyba musimy się z nim zgodzić. Chłopak czuł paraliżujący strach przed wykonaniem kroku, na jaki czekał szmat czasu.. to dobrze, w jego przypadku.


*


-Myślisz, że mi się uda? Przyjmą ślepą do radia?- zaśmiała.
-Sądzę, że się mylisz. Ich obowiązkiem jest przyjąć tak piękną, wykwalifikowaną dziewczynę, jak ty. Chyba, że ja też się zgłoszę.. No to wtedy będziesz mieć konkurencję.
-Narcyz roku?
-Nie, lekarz próbujący wywołać u pięknej pani uśmiech.
-Aha..- przymknęła powieki, które chowała pod wielkimi okularami.
-Nie wyszło mi?- zapytał przepraszającym głosem i dotknął jej ramienia.
-No, chyba.. chyba nie.- zaśmiała się cichutko, niewinnie dając mu do zrozumienia, że ten gest jest nie na miejscu. Zawstydzona, szybkimi ruchami przegładziła niebieską sukienkę i odchrząknęła.
-Jake wiesz, ja dziękuję ci, że jesteś dzisiaj ze mną. Gdyby nie ty, już dawno by stąd uciekła.
-Dlatego jestem.- uśmiechnął się przyjaźnie.
-Uśmiechasz się i patrzysz na mnie…- mruknęła-Nie widzę, ale czuję.
-Lubię patrzeć na ciebie.
-Jesteś bezwzględnym podrywaczem!- oburzyła się żartobliwie.
-To nie był tekst na podryw, po prostu. Lubię patrzeć, jak się czerwienisz ze złości, ale i wtedy, kiedy jesteś zakłopotana moją obecnością.


-Patrzysz na mnie.
-Wiem.
-Nie rób tego.
-Lubię to.
-Ale ja nie lubię.
-Zmuś mnie.
-Jesteś niepoprawnym i bezwzględnie pewnym siebie kobieciarzem.- wyrzucił papierosa pod nogi i prawym butem skutecznie go zagasił.
-I za to mnie kochasz.- wyszeptał, całując ją w blond włosy i odchodząc.-Widzimy się wieczorem.- usłyszała z daleka, kiedy wsiadał do swojego nowo nabytego Hammera.


Bo uwielbiała w nim ten pożądliwy, a zarazem obojętny wzrok, pomieszany z zachodem słońca.


*


     Niestety, nie udało się. Wyszła z sali blada, lekko wystraszona. Z wyciągniętą w przód ręką przemierzała korytarz, na którym ciągle ktoś ją popychał.
-Jake?- zawołała, jednak nikt jej nie odpowiadał-Jake, nie wygłupiaj się.- wyłkała łamliwym głosem i oparła swoje plecy o zimną taflę redakcyjnej ściany.
-Co ja sobie wyobrażała? Co ja sobie myślałam? Że mnie przyjmą? Mnie? Ślepą dziewczynę bez doświadczenia? Jestem bezsensu…- szeptała, ciężko oddychając. Po kilku sekundach poczuła ostre kłucie w okolicach jamy brzusznej. Skuliła się mimo woli i prawie usiadła na podłodze. Nie zapanowała też, nad lecącymi łzami…
-Emily, chodź.- usłyszała tuż obok siebie, co sparaliżowało ją jeszcze bardziej.-Spokojnie, nic ci nie zrobię. Chodź.- objął ją i delikatnie przytulił.- Już dobrze.- pogłaskał jej włosy, których zapach tak kochał.
-Zabierz mnie do domu, Tom. Zabierz, proszę…- wyszeptała i mocniej wtuliła się w jego ramiona.


Zabierz tam, gdzie dźwięk uśmiechu nie boli.


*


     Z pięknej pogody, zrobiło się dosyć szaro i ponuro. Nie, nie padało, ale szarość tak jakby pokłóciła się ze słońcem lub przekupiła go świeżymi krówkami. Od godziny siedziałem przy kubku herbaty, którą zrobiła mi mama Emily. Siedziałem, obracając telefon w reku i raz po raz kasując sms’y od mojego brata. Nie miałem teraz głowy na czytanie ich i wysłuchiwanie, jakim to nie jestem skończonym dupkiem, że zostawiłem ich tam samych, tuż przed głównym nagraniem.
-Może zrobię ci ciepłą?- zapytała Marie, tuz za moimi plecami. Wzdrygnąłem.
-Nie dziękuję, nie chce sprawiać kłopotu.
-To nie kłopot, Tom.
-Naprawdę- zmusiłem się na uśmiech-Dopiję tą, która już mam.- odpowiedziałem grzecznie, widząc w jej oczach troskę, podobną do mojej mamy.
-Wiesz Tom, ja nie wiem czy ona będzie chciała dzisiaj z tobą porozmawiać…- zaczęła ostrożnie, nie chcąc chyba zrobić mi przykrości.- To znaczy, nie myśl sobie, że cię wyganiam, ale po prostu sadzę, że Twoja mama się martwi.
-Dzwoniła?
-Mhy..- kiwnęła głowa i usiadła naprzeciw mnie.
-A mogę mieć pytanie?- nie wiedziałem, czy powinienem o to pytać, ale cos od środka mnie podkusiło.
-Tak, oczywiście.
-Czy Emily…- zawahałem się raz jeszcze-Czy ona kiedykolwiek o mnie wspominała?- wymówiłem na jednym wydechu, głośno spuszczając powietrze.
-Tak Tom, wspominała. A czy ty, będąc tutaj, liczysz na cokolwiek?
-Chyba na nic.. ale chciałem z nią przynajmniej porozmawiać. Odeszła tak szybko, nawet nie wiem dlaczego. Pewnie to głupie i zbyt banalne, ale cóż, nie rozumiem tego. Wiem, że nie jestem wart jej czasu, a tym bardziej jej samej, ale czy ja, nie zasługuje przynajmniej na słowo wyjaśnienia?
-Tom, to wszystko jest bardzo trudne. Sam widzisz w jakim ona jest stanie. A teraz jeszcze zjawiłeś się ty. Ona ciągle jest w szoku, że nie widzi.. Zawsze powtarzała, że ty nigdy nie możesz ujrzeć jej w takim stanie, że wyjaśni ci wszystko, ale tylko wtedy, jak będzie mogła cię znów ujrzeć.
-Czy ona mnie jeszcze kocha?
-Jeśli kocha się kogoś naprawdę, to nie przestaje się od tak. Ale sadzę Tom, że to pytanie nie jest do mnie. Ja nie wiem, co siedzi w tej jej małej główce, aczkolwiek nie możesz o wszystko tylko jej obwiniać. Jej zachowanie, to tylko część układanki, którą sami ułożyliście. Wiedz tylko o tym, że ja nie stoję wam na przeszkodzie, jednak jeżeli masz jakiekolwiek zamiary co do mojej córki, to dobrze się zastanów nad tym, jakie puzzle dobrać i w konsekwencji, jaki ułożysz obrazek.
-Nawet nie wiem co powiedzieć..
-Nic nie musisz mówić, wystarczy, że w spokoju przemyślisz kilka spraw.
-Co mam zrobić?
-Masz zespół, jesteś sławnym, młodym nastolatkiem, który może korzystać z życia ile tylko zechce. Zastanów się, czy ona da radę znów zmierzyć się z twoim światem.


Tak Kaulitz, dorosłość to nie bajka. To umiejętność widzenia konsekwencji, jeszcze przed podjęciem decyzji.


     Będąc w amoku, wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik. Sam nie wiem dokąd jechałem, liczyło się tylko to, że mogłem być sam. W głowie wciąż słyszałem troskliwy głos Marie i jej słowa, które początkowo wydające mi się totalną abstrakcją, teraz współgrały z moimi obawami.