środa, 19 sierpnia 2015

1. Color me blue



Bóg sprawił jedynie to, że w dzień, który miał być dla mnie -przepraszam- dla Nas, najpiękniejszy, okropnie padało. Pamiętam, że wszystko było już ustalone. Kiedy wchodzimy, uśmiechamy się, całujemy… Jak na deskach najpopularniejszego teatru. Sam ślub i przyjęcie weselne miało się odbyć na świeżym powietrzu, tak aby było lepsze światło do zdjęć oraz ładniejsze krajobrazy, które miał zapewnić piękny ogród. Jednak nie wszystko można było kupić za pieniądze.
Kiedy stałam przed wejściem hotelowym, ubrana w białą suknię, która szyta była na miarę specjalnie dla mnie przez znanego francuskiego projektanta, łzy ciekły mi z policzków, mieszając się z łzami Boga. Zaciskałam pięści, gotowa pobić pierwszą napotkana osobę. Bić do czasu, aż popłynie z mych dłoni krew, która naznaczy mój ból na białej tkaninie. Wyobrażacie sobie biały jedwab z okropną czerwoną plamą na środku? Co odpowiedzielibyście, gdyby ktoś zadał wam najistotniejsze pytanie, co się stało? Bo ja bez wahania wyłkałabym, że włócznią przebito mi serce.
Uwierzyłabyś mi, gdybym powiedziała ci, że właśnie w tamtym momencie naszła mnie największa ochota do ucieczki? Bo ja sama nie wierzyłam swoim myślom. Stałam tam i jak głupia wyczekiwałam czarnego porsche, którym miał przyjechać po mnie Tom. A może tak mi się tylko wydawało? Może on już stał przed kamerą lub pił z Billem kolejnego drinka? Nie wiem. Szumiało mi w głowie od wszystkich tych myśli. Chwilami miałam wrażenie, że słyszę bicie serca każdego kierowcy, który przejeżdżał obok mnie. Wiem, że zerkałam w niebo, prosząc po raz kolejny Boga, o jakiś znak. Ale ten uparcie, tylko płakał.  


‘Pamiętaj Emily, życie należy do ciebie. To od ciebie zależy, czy będziesz kłaść się spać z uśmiechem, czy budzić z płaczem’


Przyjechał. Westchnęłam cichutko, kiedy otworzyły się drzwi i czarny, wysoki mężczyzna podszedł do mnie z wielkim parasolem.
-A Tom?- wyszeptałam.
-Nie mam pojęcia, gdzie on jest. Miałem cię tylko dostarczyć na miejsce.


Bo ja jestem tą paczką, za którą płacisz przelewem w banku, a potem ją dostajesz. To przecież takie łatwe, wygodne i popularne.


Zakręciło mi się w głowie. Odruchowo przymknęłam oczy i osunęłam się na nieznajomego mężczyznę. Brakowało mi powietrza. Tego powietrza, którym oddychał Tom. Tego, które powodowało, że miałam czelność stawić głowę mojej chorobie.
-Coś nie tak?
-Mmm.. muszę się położyć. Nie mam siły..- majaczyłam, osuwając się coraz bardziej na jego ramieniu.-A przynajmniej usiąść.
-Emily, tak?
-Mhy.
-Emily, może wezwę pogotowie?
-Niee, nie możesz. Ja tylko usiądę, okej? Po prostu wróćmy do pokoju.
-Dobrze.

I na tym chyba skończył się mój najpiękniejszy dzień w życiu. Ten gniew, te przyciemnione tęczówki Toma spowodowały, że nie miałam nawet odwagi patrzeć na czubki jego butów. Nawet się nie tłumaczyłam. Nie umiałam wypowiedzieć ani jednego słowa, kiedy poczułam, jak po kilku minutach furii przytula mnie czule. Oczekiwałam od niego zrozumienia i miłości, a ja byłam po prostu zwykłym kłamcą. Może gdybym wszystko powiedziała mu na początku, to byłoby inaczej. Tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. Kochałam go tak mocno, jak tylko człowiek może kochać. Jednak wiążąc się z nim, świat wokół nas był inny. A może to on był inny? Ale przecież pachniał tak samo, moimi perfumami. Jego usta, zawsze pokryte niewidzialną tytoniową warstwą, też wydawały się smakować tak jak kiedyś. Jedynie co, co dzień się zmieniało, to kolor jego koszulki. Ale to akurat uwielbiałam w nim. Najgorsza zmiana przez dwa lata? To, to że w pewnym momencie on zapalił za sobą most, nie pozwalając wcześniej mi po nim przejść. I tak oto, ja zostałam tam sama. Krzycząc i machając rękoma za każdym razem, kiedy na mnie patrzył, że musi po mnie wrócić, jednak on rzadko kiedy oglądał się za siebie. A jak już, to był po prostu za daleko, aby mnie dojrzeć. 
Do dzisiaj wiem, że naprawdę mnie kochał. Pomimo tego wszystkiego co robił, to czas spędzany tylko ze mną za zamkniętymi drzwiami, taki bez fleszy, chłopaków czy fanek, dawał mi do zrozumienia, że jestem częścią jego duszy. Tak jak na mnie patrzył, tak nie patrzył nigdy nikt. Tak patrzą na siebie tylko te osoby, które razem są dopełniającą się całością.


-A co, gdybym umarła?
-Umarłbym razem z tobą!


Kiedy się poznaliśmy, miałam tylko.. a może aż, 17 lat. On tego samego dnia stawał się pełnoletni. Siedział zgaszony w szkolnym sekretariacie, zagryzając usta nad plikiem druczków ułożonych przed nim. Ochroniarz stojący przed drzwiami skrzywił się, kiedy wchodziłam. Wielkimi oczami patrzyłam na tłum krzyczących dziewczyn, czekających kilka metrów dalej. Jednak po długiej i ostrej wymianie zdań, zostałam wpuszczona. Moja obecność tam, najwidoczniej nie przypadła do gustu, a może jednak zaintrygowała go, ponieważ spojrzał na mnie równie krzywo, jak i jego przyjaciel. Chrząknął, a jego wzrok powrócił nad stek kartek.
Nie znałam go. Nie rozumiałam krzyczących dziewczyn ani wielkiego mężczyzny przed drzwiami. Byłam tutaj nowa. Rodzice szukając coraz to lepszych dla mnie klinik, znów postanowili nas przeprowadzić. Zgrzytałam zębami na myśl, że znów potrzebne będzie mi kilkaset dni, aby móc normalnie funkcjonować.


I najgorsze były dni, kiedy słońce zachodziło, a ty znikałeś z moich oczu.


*


Kochana Mamo,
przepraszam za to, że tak długo się nie odzywałem. A teraz piszę ten nędzny list, zamiast zadzwonić i usłyszeć Twój głos. Wybacz mi kolejny mój błąd, proszę.
Mamuś, ja nie radzę sobie z życiem, wiesz? Chciałbym już wrócić i tak mocno się do ciebie przytulić. Zgubiłem gdzieś siebie po drodze. Nie pojmuję tego, że nie mam już jej przy sobie. Dopiero teraz czuję, jak mocno ją kochałem… Nie umiem bez niej żyć, po prostu. Co dzień budzę się sam w łóżku i dotykam opuszkami palców leżącą obok poduszkę, a jej tam nie ma. Ta pustka z dnia na dzień coraz bardziej mnie przeraża. Przecież ja nawet nie wiem, gdzie ona teraz jest! To tak boli.. nigdy wcześniej nie pomyślałbym, że tracąc dziewczynę, stracę sens życia. Ona nim była. Ona. Moja słodka Emily. Miała być moja żoną. Mieliśmy budzić się co dzień rano razem w wielkim łóżku, a nasze małe dzieci miał skakać po nas i całować na dzień dobry. Miałem przynosić im śniadanie do łóżka i cieszyć się tym widokiem. I jak ja mam teraz żyć? Gdzie podziały się nasz marzenia? Nie rozumiem tego, mamo. Jak to możliwe, że nie dostrzegłem tego, że ona dusi się w tym świecie? Dlaczego nic nie zrobiłem? Przecież widziałem, jak czasami płacze. Ale wtedy zawsze zbywała mnie, mówiąc że to ból z powodu kobiecych dni lub po prostu ma gorszy czas na uczelni. Nigdy nie odchodziłem wtedy. Starałem się być przy niej, kiedy tylko mogłem. Może miałem dla niej za mało czasu? Może sława znów wygrała? Przyznaję, zdradziłem ją raz, a może dwa… Nie pamiętam, bo były to przelotne znajomości. Pogubiłem się. Wiesz, śpię z jej zdjęciem. Nie umiem inaczej. Mam nadzieję, że ona wróci. Tak po prostu, jak czasami wracała ze szkoły.
Próbowałem jej szukać, jednak nikt nic nie wie. Przepadła z dnia na dzień, jakiś czas po naszym nie udanym ślubie i kłótni z Billem. Wieczorem mówiła, że strasznie boli ją głowa i pieką ją oczy, a następnego dnia, kiedy wróciliśmy do hotelu po wywiadzie, już nie było ani jej ani jej rzeczy.
Psychicznie się kończę. Bill cały czas wrzeszczy, popędza. A ja nie mam siły wstawać rano i słuchać jego narzekań. Reszta duchem jest ze mną, chociaż nie sprzeciwiają się Billowi. Kolega Josta, niejaki Claus pracował kiedyś jako detektyw. Ma mi pomóc ją odszukać, jednak ja chyba nie mam już nadziei.
Kocham Cię mamo. Obiecuję, że odezwę się niedługo. Planuję nawet zrobić sobie mały urlop, ale nie wiem jeszcze jak zareaguje na to Bill.

Twój syn Egoista, Tom.



‘Przepraszam Cię Moja Emily za to, że egoizm wziął górę.
Ale ja umarłem z dniem, kiedy pościel nie pachniała już Tobą.



*


Wybaczałam nawet to, kiedy w nocy przychodził pijany z kolejnej imprezy i kładł się obok mnie jak gdyby nigdy nic. Wybaczałam, bo wiedziałam że mnie kocha. A ja kochałam jego. Wybaczałam, w imię tego niewidzialnego i pachnącego jak wiosenne truskawki, uczucia.


-Warto było? 

Kochałam Cię tak mocno, Tom.

1 komentarz:

  1. hmm... długo zastanawiałam się co napisać i w sumie do tej pory nie wiem. Odcinek cudowny... spodziewałam się tłumów i kilku bardzo wyczerpujących komentarzy, przy których mój marny wpis byłby niczym, w końcu czytelniczki ffth wiedzą co dobre, a tu jednak zaskoczenie. Mogę nawet spokojnie powiedzieć, że nie możliwe. Szkoda tylko, że odcinek taki krótki i za bardzo nie wiem jak się do niego odnieść. Pełno w nim emocji, rozwiania i rozżalenia? Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale właśnie uzystałaś nowego czytelnika w mojej postaci :)

    OdpowiedzUsuń

nie oszczędzajmy słów. słowa leczą.